„Z dala od ludzi” – Rozdział VI

***

Oskar patrzy się przerażony, może być świadkiem wydarzeń które mogą nieść za sobą konsekwencje. Czasami lepiej mniej wiedzieć i żyć spokojnie. Ma nadzieje, że ich nie widzą i nic im się nie stanie. Jeśli popatrzą się w stronę szybu windy od razu zauważą powgniatane drzwi. Może ich to skusić żeby sprawdzić co się stało i wpadną w kłopoty.

Stoją przy aucie. Jeden z nich trzyma zakrwawiony nóż. Odszedł kilka kroków od samochodu i zaczął w panice się rozglądać jakby czegoś szukał. Zaczął przyglądać się filarom, kilka razy zatrzymał wzrok i zobaczył namalowane na nich rysunki zwierząt. Można rozpoznać na nich lwa, niedźwiedzia i psa. Nie wie czy mają jakąś symbolikę albo czy w ogóle coś znaczą czy są to po prostu bohomazy.

– Być może to tylko przypadkowe rysunki. Może to namalowały dzieci? – zastanawia się Oskar

Zastanawiał się na  tym przez chwilę, ale wydarzenia, które dzieją się obok, są w tej chwili ważniejsze niż jakieś tam obrazki. Wie, że nie może zajmować się mało istotnymi rzeczami, musi być cały czas czujny.

– Zabił tego człowieka, czy go tylko zranił? W jakim jest stanie?- zastanawia się

Zaczęli się szarpać. Napastnik zrobił kilka kroków i zadał cios nożem. Nóż minął jego ramię. Zamachnął się kolejny raz i drasnął mu rękę. Z rany zaczyna sączyć się krew, po czym zamienia się w strumyk i kapię na ziemię. Ofiara trzyma się za rękę i stoi sparaliżowana.

– I co teraz? Chcesz dołączyć do grona nieboszczyków?! – krzyknął napastnik

Ofiara z napastnikiem krzyczeli do siebie mając sobie wiele do zarzucenia

– Zostaw mnie w spokoju. Ja nic nie zrobiłem! – krzyknęła ofiara

– Trzeba było trzymać się z daleka od Oli! – dodał napastnik

– To nie ja! Pogadaj z Sową, bo ma trochę na sumieniu. – krzyknęła ofiara

– Co on miał niby zrobić? – zdziwił się napastnik

– Zdziwisz się! Przez cały czas robi wokół siebie otoczkę żeby go nikt nie podejrzewał, a tak naprawdę to on jest prowodyrem.

– Co?! To on zawsze wszystko robił żeby nie mieć żadnych problemów. Jak trzeba to mnie kryje jak wpadnę w kłopoty, zazwyczaj mi się udaje.

– Ciekawe jak tam Twoja Olka… Może jeszcze żyje, może już nie… Ale to już nie moja sprawa.

– Co ty gadasz!

– Zadzwoń sobie do niej… A może nie, bo i tak nie odbierze. – powiedział to i zaczął się śmiać

– Zabiję Cię, jak coś jej się stało! – zdenerwował się napastnik

– To w końcu trafisz tam gdzie powinieneś być. Posiedzisz sobie do końca życia za kratami to może trochę przemyślisz swoje życie.

– Będziesz odpowiadać tak samo jak ja! Też masz trochę na sumieniu!

– Zobaczymy kogo wsadzą

Ich kłótnię przerwał nagły dźwięk alarmu w samochodzie. W panice zaczęli się rozglądać po parkingu. Zauważyli, że przy bramie pożarowej stoi zaparkowany czarny bus i to w nim się załączył alarm. Patrzyli się na siebie i nie wiedzieli, co mają zrobić. Mijają sekundy i dalej słychać ten dźwięk.

– Na pewno ktoś to usłyszy – zastanawiał się człowiek z nożem

Podszedł bliżej do tego samochodu, zauważył, że przez boczne drzwi wycieka czerwona substancja. Chwilę się zastanawiał co zrobić, szarpnął za drzwi. Otworzyły się, na ziemię upadło ciało człowieka. Raptownie odskoczył do tyłu i patrzył się na niego. Ma liczne rany kłute i brakuje ręki od łokcia w dół. Na czaszce jest spora dziura.
Zajrzał do środka, było tam pełno krwi, zauważył  również brakujący fragment ręki. Na ziemi znalazł rysunek głowy niedźwiedzia i lisa. Po chwili odszedł kilka korków do tylu.

– Co się dzieje?! – krzyknęła ofiara

– Co się dzieje? Ty się pytasz co się dzieje?! Trup wyleciał z auta, brakuje mu ręki! – krzyknął napastnik

– Może jeszcze do naszego rachunku sumienia dodadzą kolejnego człowieka. – dodał zdenerwowany

– Trzeba stąd uciec! Po co kolejne problemy! Ktoś go sprzątnął, a na nas mogą to zwalić. – denerwowała się ofiara

– Może dołączysz do niego. Lepiej zebrać dwa trupy koło siebie, mniej roboty.

– Zostaw mnie! – krzyknęła ofiara

– Nie rób cyrku, szybko cię załatwię i będziemy kwita.

Podniósł nóż i szedł w jego kierunku. Odległość między nimi cały czas malała, ofiara jest już na wyciągnięcie ręki.

Do garażu wjechał samochód. Zatrzymał się przy wyjeździe blokując drogę ucieczki, drugi przy wjeździe. Wysiedli z nich policjanci z bronią. Usłyszeli krzyk „Stać! Policja! „Na ziemię!
Zaczęli uciekać.

 ***

Nad brzegiem jeziora dalej trwają oględziny. Policja przeczesuje okolicę w poszukiwaniu dowodów. Każdy jest zajęty przydzielonym zdaniem i dokładnie je wykonuje. W tej pracy nie ma czasu na poprawki, wszystko trzeba wykonywać dobrze. W innym przypadku, przeoczenie czegoś może nieść za sobą poważne konsekwencje. Komendant co jakiś czas podchodzi do ekip i rozmawia na temat tego co znaleźli. Analizuje z nimi każdy najmniejszy szczegół. Przez cały czas ma obawę, że coś przeoczy. Zauważył, że przy brzegu jeziora jest małe zamieszanie, od razu skierował się w ich kierunku. Widzi jak wyciągają jakaś skrzynkę i beczkę. Paweł zaczął się denerwować, nie wie co one kryją. Ma nadzieję, że to są przypadkowe rzeczy, które leżały na dnie przez jakiś czas aż do dzisiaj.

– Co macie? – spytał się komendant

– Jeszcze nie wiemy. Za chwilę je otworzymy i się dowiemy co jest w środku. Mam nadzieje, że to nie będą kolejne trupy – powiedział jeden z policjantów

– To poczekam, bo też jestem ciekaw co tam jest. – dodał komendant

Paweł obserwuje to co się dzieje, przez cały czas ma nadzieję, że to są porzucone jakieś rzeczy, a nie kolejne zwłoki. Podeszło kilku ludzi z rękawiczkami na rękach i maskach. Nie mieli na sobie żadnych kombinezonów. Czekali, aż znalezione rzeczy znajdą się na brzegu, po chwili zabrali się do pracy. Zaczęli otwierać drewnianą skrzynię. Po otworzeniu wieka okazało się, że w środku jest kolejna skrzynia, bardziej zabezpieczona. Po chwili wieko leżało na trawie. W środku znaleźli coś zawiniętego w czarną folię, pomału zaczęli otwierać. Jeden z nich nagle cofnął się. Reszta stała i patrzyła się z przerażeniem do środka.

– Jeszcze tego brakowało! – krzyknął jeden z nich

– Co się dzieje? Co znaleźliście? – spytał się komendant

– Sam zobacz. – powiedział

Podszedł bliżej po tym co zobaczył zaczął lekko panikować. Patrzy się na małe kości i czaszki. Nie wie ile mogło być tam dzieci, po czterech przestał liczyć. Odszedł kilka kroków do tyłu i wbił wzrok w ziemię.
Stali tak w ciszy, po chwili jeden z nich chciał coś powiedzieć, jednak zrezygnował z tego. Komendant popatrzył się na nich i zaczął spacerować w tą i z powrotem. Po chwili zebrał siły i zaczął mówić bardzo powoli i niepewnie.

– Pamiętacie sprawę zaginionych dzieci z domu dziecka i szpitala? – spytał się

– Tak, dawno to było, mało co pamiętam z tej sprawy. Ze szpitalem szybciej kojarzę fakty, bo to było kilka lat temu – powiedział Kamil

– Jeżeli to są te dzieci, to trzeba będzie wrócić do tej sprawy, chyba, że to kolejny wariat morduje dzieci! – denerwował się Paweł

– Zobaczymy co z tego wyjdzie jak na razie to są poszlaki także nic jeszcze nie wiadomo. – dodał prokurator

– Teraz mamy wszystko i nic. Wracam do pracy. – wtrącił się jeden z płetwonurków

– Jak coś będziecie jeszcze mieli to od razu daj znać! – krzyknął Paweł

– Ok! – krzyknął płetwonurek, po czym od razu zanurzył się w wodzie

– Sprawa z tymi dziećmi została niewyjaśniona, a teraz znajdujemy jakieś szczątki. Zastawiam się nad tym, czy te sprawy łączą się ze sobą, czy to będzie kolejne śledztwo. – zastanawiał się komendant

– Niech dalej szukają, a my pójdźmy sprawdzić co jest w tej beczce. – dodał Kamil

Paweł skinął głową i bez słowa poszedł za prokuratorem. Przez cały czas zastanawia się nad tym, co może łączyć te wszystkie sprawy. Jak na razie nic mu nie przychodzi do głowy.

– I co jest w tej beczce? – spytał się Kamil

– Kolejne zwłoki, tym razem szczenięta i chyba koty. Oddamy to do ekspertyzy. Wygląda mi to na hodowlę. Wydaje mi się, że nie spodobały się maluchy, to się ich pozbyto. Ten kto to zrobił jest potworem.Mają przetrącone karki i liczne złamania. Najprawdopodobniej zostały zasypane wapnem. Mam nadzieje, że długo nie cierpiały! – krzyczał jeden z ludzi

– Uspokój się! Życia im nie wrócisz! – zdenerwował się Kamil

– Nie możesz, aż tak emocjonalnie podchodzić do sprawy. – dodał

– Dorwę go i mu inaczej wytłumaczę! – krzyczał

– Co tu się dzieje? – zdenerwował się prokurator

– Przestańcie się drzeć i zabierzcie się do roboty! – dodał

Po chwili wszyscy ucichli i zabrali się do pracy. Każdy zajął się przydzielonym mu zadaniem. Paweł z prokuratorem dyskutowali nad tym, co muszą jeszcze zrobić.

 

Kopiowanie oraz rozpowszechnianie zawartości bloga bez zgody autorki jest zabronione.

2 myśli w temacie “„Z dala od ludzi” – Rozdział VI

Dodaj komentarz